Reklamowe eldorado

W Pruszkowie jest ładnie, czy brzydko?  Spróbujmy spojrzeć na to miasto okiem gościa, który jest tu po raz pierwszy.  Załóżmy  że przyjeżdża  tu ktoś samochodem z Warszawy. Oto, co widzi na wjeździe do miasta, zamiast „witacza”.

Poniżej skrzyżowanie Alej Jerozolimskich z ul. Partyzantów. W taki elegancki sposób przybysz od razu dowiaduje się, że może wziąć pożyczkę albo kupić działkę.

Następnie mija miejski stadion Znicz. Całe ogrodzenie zniknęło pod naporem bilbordów, tablic, czy pstrokatych cerat. Każda tablica jest innej wielkości, inna kolorystyka i liternictwo. Stadionu prawie nie widać. A szkoda bo są tam nowe eleganckie boiska, drzewa, zieleń, byłoby na co popatrzeć.

Rozumiem, że miasto pobiera jakieś opłaty za taką „ekspozycję”, ale czy cel uświęca środki? Czy miasta nie stać na to, żeby dać pozytywny przykład i zadbać o wizerunek zdejmując te wątpliwe ozdoby? Jeżeli już konieczne jest umieszczanie tam reklam, można by stworzyć jednolity, estetyczny nośnik i za opłatą wydzielać przedsiębiorcom poszczególne ustandaryzowane pola, tak jak jest to praktykowane w zachodniej Europie? Jedziemy dalej. Piękny park Anielin. Żywopłoty, ławeczki, alejki, place zabaw.

Park jest skutecznie zasłonięty szkaradnymi konstrukcjami. Duże urozmaicenie- rodzaje, rozmiary, formaty tablic. Pełna dowolność. Nikt tu przecież nic nie narzuca. Stalowe maszkarony na betonowych stopach wkroczyły na trawnik. Niektóre wściekle migają oślepiając kierowców.

Trudno zrozumieć, czemu miasto zgadza się na coś takiego, zamiast wydobyć jeden ze swoich dużych atutów jakim są naprawdę zadbane i atrakcyjne parki miejskie? Centrum miasta. Klepisko, dziki parking i kamienica obwieszona pstrokacizną.

Pawilony handlowe. Czy gdyby nie te 6 szyldów-szmat nie można by zauważyć, że to Lombard? Nie wystarczyłby jeden elegancki szyld?

Gimnazjum miejskie przy ul. Kubusia Puchatka. Czy to jest najlepsze miejsce do reklamowania  łopatki wieprzowej, ślusarza i jubilera? I tak młodzież przyswaja sobie złe wzorce estetyczne i etyczne (wszechobecna komercja od małego).

A naprzeciwko- upiększamy blok. Nic tak nie zdobi jak pstrokata szmata.

Vis a vis Lidla. A przecież Miejscowy Plan Zagospodarowania Przestrzennego przewiduje tu nośniki reklamowe co 70 m. Trudno pojąć czemu miasto nie pilnuje przestrzegania zapisów planu, który samo sporządza.

Zbliżamy się do Jednostki w Helenowie. Nadal obowiązuje ten sam MPZP- 70 m między nośnikami.

Uroczy ekran akustyczny przy osiedlu Prusa.

I chyba najgorsze miejsce- rondo Solidarności na Żbikowie. Taki obrazek widzi gość wjeżdżający do naszego miasta z autostrady A2. Dyndające szmaty, pordzewiałe konstrukcje – każda z innej bajki, powbijane w pobocze krzywe tabliczki. Obraz nędzy i rozpaczy.

W MPZP ten teren przewidziany jest na zieleń przy Utracie. Mogłoby tu być tak pięknie…

Teren spacerowy, dla psiarzy, rowerzystów, docelowo można by zakończyć spacer wzdłuż rzeki na zrekultywowanej górce śmieciowej, kiedy już zamieni się w park z górką saneczkową lub narciarską. Ale na razie mamy miasto dosłownie „pożarte” przez dzikie reklamy. Jest tu sporo problemów z chaotyczną zabudową, jest też trochę naprawdę niezłych budynków i całych zespołów zabudowy ale to, co najbardziej rzuca się w oczy to reklamowy chaos. Uprzątnięcie tego byłoby, przy dobrej woli zarządzających terenem, stosunkowo łatwe i nie wymagające dużych nakładów finansowych, a w szybki sposób mogłoby znacznie poprawić wizerunek miasta.

[red] Co by było gdyby polski stosunek do powierzchni reklamowej panował na całym świecie ? Zobaczcie.